Po nieco dłuższej przerwie wracamy z kolejnym odcinkiem Niedopatrzenia – już siódmym! Tym razem postanowiliśmy porozmawiać o nieco mniej znanym, ale wartym uwagi dziele, czyli Czystej formalności Giuseppe Tornatore z Gerardem Depardieu i Romanem Polańskim w rolach głównych. Ostrzegamy uczciwie: nie udało nam się uniknąć spojlerów!

Zarys fabuły: Światowej sławy pisarz Onoff (Gerard Depardieu) zostaje zatrzymany przez policję pod zarzutem popełnienia morderstwa. Jeszcze tego samego wieczora trafia na komisariat, gdzie przez całą noc będzie przesłuchiwany przez dociekliwego Inspektora (Roman Polański).

Maciek Niedźwiedzki: Unikam jak tylko mogę odbierania filmu przez pryzmat biografii twórców. Nie szukam informacji co ich natchnęło do pisania scenariusza albo co skłoniło danego aktora do wyboru tej czy tamtej roli. Nie czytam wywiadów z filmowcami, nie chce wiedzieć jakie mieli intencje. Nie porównuję efektów działalności artystycznej do życia prywatnego autorów. To wyjątkowo ograniczająca szufladka, do której łatwo wrzucić każde dzieło. Z jakiegoś powodu wyjątkiem jest dla mnie Roman Polański. Polak nie jest reżyserem Czystej formalności, ale bardzo wygodnie wpisuje mi się ona w jego życiorys.Wydaje mi się, że Polański nieprzypadkowo zainteresował się rolą Inspektora.

Dawid Myśliwiec: Czyli Polański, przesłuchując Onoffa, przesłuchuje tak naprawdę sam siebie?

Maciek: Myślę, że z premedytacją stawia się po drugiej stronie. Tym razem on zadaje pytania. Tym razem nie jest podejrzanym, ale sędzią (swoją drogą obsadzenie Polańskiego w roli Insepktora, a Depardieu w roli pisarza wydaje się być przewrotnym, nieoczekiwanym castingiem). Myślę, że Polańskiego mogła zainteresować etyczna problematyka tekstu/scenariusza Tornatore. To jak na warsztat wzięta jest figura „artysty”. W tym kontekście najbardziej intrygujące jest jedno pytanie, które zadaje Inspektor podejrzanemu o morderstwo pisarzowi: „Czy dzieło może być lepsze od twórcy?” Myślę, że Polański jest całkowicie świadomy swojej kontrowersyjności. Tego, że niejednokrotnie mógł wywoływać u swoich widzów podobne wątpliwości.

Dawid: O czymś podobnym opowiadał przecież – ale po drugiej stronie kamery – w Autorze widmo. W Czystej formalności Giuseppe Tornatore nie mógł jednak zdecydować się, o czym ma być jego film. Z początku wydaje się, że będzie to rasowy kryminał à la Agatha Christie, ale im bliżej finału tym coraz więcej w nim metafizyki. Przyznam, że niespecjalnie spodobała mi się ta zmiana.

Czysta formalność

Maciek: Na pewno jest niespodziewana. Jednak reżyserska inscenizacja, zastanawiająca scenografia (przeciekający dach) podpowiadają, że może nie należy dosłownie czytać kryminalnej intrygi. Finalnie wszystkie elementy do siebie pasują. Nawet gdyby pozostać na poziomie konwencjonalnego kryminału, to również wątki zostają zamknięte. Dowody zostają zebrane, sprawca otrzymuje wyrok. Jedynie kara nie jest faktyczna, ma wymiar symbolu.

Dawid: Dużo w Czystej formalności zależy od będących na wysokim poziomie dialogów, ale z tego, co zapowiadało się na starcie dwóch intelektualistów, finalnie zostaje bardzo niewiele. Dla Tornatore najbardziej zajmujące jest samo morderstwo, które miejscami wypada nijako, choć sama konkluzja śledztwa jest dość interesującym fabularnym rozwiązaniem.

Maciek: Tornatore od samego początku ten pojedynek erudytów zawiesza. Podejrzany o morderstwo pisarz Onoff nic przecież nie pamięta. Jest zagubiony jak dziecko. Nie wie gdzie jest. Nie wie co się stało. To nierówny pojedynek już w sytuacji wyjściowej. W jego istocie i tak nie nie chodzi przecież o logiczne łamigłówki i podstęp. Rozmowa z Inspektorem jest dla Onoffa spowiedzią, rachunkiem sumienia, podsumowaniem życia, ale nie z perspektywy twórczego dorobku. Onoff w oczach Insepktora (i też Tornatore) jest w pierwszej kolejności bezradną jednostką, dopiero gdzieś dalej uznanym pisarzem. Dowiadujemy się jednak, że również jako autor nie był do końca uczciwy.

Dawid: Ale przecież ten literacki profil podejrzanego jest tu najbardziej istotny! To dzięki niemu między Onoffem i Inspektorem od razu powstaje specyficzna relacja, znacznie różniąca się od zwykłego układu podejrzany-detektyw. Takie ujęcie sugeruje, że będzie to pojedynek na siłę argumentów – wybitnego autora ze wnikliwym znawcą jego twórczości. I tu można byłoby zbudować wspaniały konflikt, z ciągłym podrzucaniem fałszywych tropów i zwodzeniem. Tornatore nie wyczerpał tego tematu. Wątek spowiedzi autora i metafizyczna symbolika prowincjonalnego komisariatu to ciekawy zabieg. Spowodował on niestety, że zamiast naprawdę wybitnego kina gatunkowego dostaliśmy chimeryczne kino autorskie.

Maciek: Nie spodziewałem się, że Tornatore zaserwuje nam dyskusję dwóch Hannibalów Lecterów. Bardziej nad pojedynek intelektualistów interesuje go psychologiczny portret Onoffa-samobójcy. Reżyser z kilku perspektyw patrzy na pisarza i zadaje pytania. Czy jest uczciwy jako autor? Czy nie podjął za życia kilku złych decyzji? Czy ma się czego wstydzić?

Dawid: Nie oczekiwałem od Tornatore kryminału – w mojej głowie to włoski mistrz nostalgii, autor Cinema Paradiso, 1900 czy Maleny. Nie przywykłem jednak do niekonsekwencji z jego strony – a tę właśnie tu dostrzegam. Jednak bez względu na spójność konwencji w Czystej formalności, prawdziwy temat filmu i jego intrygująca myśl przewodnia ukryte są na drugim dnie. Mam słabość do autotematycznego kina, zwłaszcza, gdy tworzą go filmowcy z takim imponującym dorobkiem. Myślisz, że Tornatore i Depardieu także się z czegoś tutaj spowiadają?

Czysta formalność

Maciek: Dla Tornatore to kolejny stylizowany, autorski projekt. Dla Depardieu to aktorskie wyzwanie, próba wyjścia poza przebojowe i krzykliwe emploi. Myślę, że za Polańskim mogły stać nieco inne motywacje, że potraktował ten film bardzo osobiście. Tak naprawdę tylko przez obecność reżysera Noża w wodzie czytam Czystą formalność na tej jednej dodatkowej płaszczyźnie. Jako jego komentarz do własnego życiorysu.

Dawid: Akurat w kinie włoskim autotematyzm ma długą tradycję: Fellini, Visconti, Moretti. Tornatore także podąża tą ścieżką. Wybór Polańskiego do roli Insepktora zapewne nie był przypadkowy. W filmach tych twórców jedno jest wspólne – że wybranie drogi artysty jest równoznaczne z wybraniem cierpienia. Onoff cierpi, ponieważ uświadamia sobie, że ktoś z pozoru zupełnie przypadkowy – jego przyjaciel-żebrak – popełnia dzieło bijące na głowę wszystko, co on sam kiedykolwiek stworzył. Kto wie, czy Tornatore nie odczuwał niegdyś podobnych emocji, co zgnębiony Onoff.

Maciek: Onoff cierpi. Cierpi z kilku powodów. Jako pisarz, ponieważ jego największe dzieło okazuje się plagiatem. Osiągnął gigantyczny sukces, ale jako twórca może odczuwać jedynie wstyd. Cierpi też w życiu prywatnym, bo skazał się w nim na samotność. W samobójstwie widzi najlepsze rozwiązanie, w odebraniu sobie życia widzi ratunek. Okazuje się jednak, że to nie koniec jego męk. Musi jeszcze przebrnąć przez czyściec.

Dawid: I ta właśnie alegoria czyśćca wydaje mi się siermiężna, nieco wymuszona. Niezgodna z tym, co wcześniej działo się w Czystej formalności. Nie da się ukryć, że dzieło Tornatore to ambitny, dramatyczny tekst. Z łatwością wyobrażam sobie sobie tę inscenizację na deskach teatru – może mniej widowiskową, ale równie, a może nawet bardziej, angażującą. Czysta formalność to jedno z tych niepozornych dzieł, które – choć niezbyt medialne – są spełnione na wielu poziomach.

Czysta formalność

Maciek: Użyłem słowa „czyściec”, ale jest ono chyba za mocne. Ponad to ma bardzo silne konotacje religijne a Tornatore w ogóle nie porusza kwestii wiary. Spotkanie z Inspektorem i przesłuchanie to dla Onoffa przystanek przed dalszą drogą w nieznanym kierunku. Nie uważasz, że zakończenie ma gorzki wydźwięk? Tornatore eksploruje bliski mu temat pamięci. Jej nośnikiem w Czystej formalności są zdjęcia przeglądane przez Onoffem w trakcie przesłuchania. Fotografie są wiążącą pamiątką, należącą do świata żywych. Zmarły nie może ich ze sobą zabrać. W finale Inspektor robi dla pisarza wyjątek. Przed pożegnaniem wręcza Onoffowi worek zdjęć. To dwuznaczny gest. Współczucie łączy się w nim z ponurą puentą: pisarz nie pozostawił po sobie nikogo bliskiego, nikt nie będzie za nim tęsknił. Tornatore odrzuca postawę samobójcy. To dla niego akt tchórzostwa.

Dawid: Ja takiego piętnowania ze strony Tornatore nie widzę. Jeśli już, to reżyser patrzy na postać Onoffa z politowaniem – dorosły mężczyzna, uznany autor i zamożny człowiek, który nie potrafił poradzić sobie z własnymi słabościami i wybrał od nich ucieczkę. Przyznam, że wątek ze zdjęciami jest niesamowity – Tornatore odżegnuje się za jego pomocą od religijnych konotacji i rzeczywiście wybiera ten właśnie sposób, by stworzyć miejsce dla ukochanej przez siebie nostalgii.

Maciek: Dla Tornatore te fotografie – filmowe stopklatki – naprawdę wiele znaczą. Pełnią podobną funkcję jak wycięte sceny pocałunków w Cinema Paradiso. Włoski reżyser traktuje kino bardzo osobiście. Kino to dla niego pamięć.

Dawid: W ostatnią podróż Onoff nie wybiera się więc zupełnie sam – są z nim wszyscy ludzie, których sfotografował, oraz nowo nawiązana przyjaźń z Inspektorem. Wszystko to jest dojmująco smutne, ale i piękne zarazem. O tym, że ten „rytuał przejścia” jest czymś dobrym i pożądanym, świadczy gwałtowna zmiana aury – dokuczająca posterunkowi przez niemal cały seans ulewa nagle znika, a chmury się rozstępują. Onoffa czekają lepsze, choć być może niełatwe dni.

Maciek: Tornatore nie jest reżyserem, który pastwi się nad swoimi bohaterami. Choć przyznaj: hipoteza, że po popełnieniu samobójstwa czeka cię policyjne przesłuchanie, podczas którego na wierzch wyciągnięte zostaną wszystkie przewinienia jest raczej przygnębiającą i niekomfortową perspektywą. W filmie Tornatore racja od początku leży po stronie Inspektora. Trudno jest zaufać Onoffowi w jakimkolwiek momencie. Pisarz zostaje schwytany jako główny podejrzany o morderstwo a wyjeżdża jako osoba przegrana. Na pewno bardziej świadoma, ale nie wiedząca, co ma ze sobą robić dalej.

Dawid: Bo też Onoff chyba nie do końca zasługuje na to, żeby zostać uniewinnionym. Nie był krystaliczną postacią, przywłaszczył sobie cudzą pracę. Tornatore nie pozwala na to, by ktoś taki otrzymał happy end. Trochę jestem zaskoczony swoim odbiorem tego filmu – muszę przyznać, że jeszcze w trakcie tej rozmowy oceniałem go znacznie chłodniej. Teraz widzę, że nie tylko na poziomie aktorstwa, ale także reżyserii i scenariusza to precyzyjnie zrealizowane przedsięwzięcie.

Maciek: Czysta formalność to przewrotna gra z formułą kryminału, alegoryczna przypowieść o cierpieniu i refleksja nad powinnościami artysty. Mięsiste i treściwe kino poprowadzone czułą reżyserską ręką Tornatore.

€”€”€”€”€”€”€”€”€”€”€”-

Maciej Niedźwiedzki – krytyk filmowy, redaktor portalu Film.org.pl, niezrównany znawca filmów animowanych. O sobie pisze tak:

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydziełoczyli Tajemnice Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą trylogię Toy Story. Od dłuższego już czasu w redakcji Filmorgu. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i, co roku w maju, festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

OCENY

Dawid: 7/10
Maciek: 8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *