the-bfg

Pierwszy z listy 5 tytułów, na które w Cannes zamierzałem polować najbardziej, już za mną. Niestety, The BFG Stevena Spielberga najprawdopodobniej znajdzie się w gronie moich największych rozczarowań tegorocznej edycji festiwalu. Wyświetlana poza konkursem familijna produkcja zaczyna się niczym najlepsze dzieła tego gatunku, a kończy – jak najgorsze.

Najpierw oddajmy cesarzowi co cesarskie – Spielberg potrafi robić ciepłe i wzruszające filmy, które idealnie nadają się na seans dla wielopokoleniowej rodziny. The BFG to nie jest tytuł, którego należy unikać – dzięki będą się na nim bawić znakomicie, pewnie trochę się wystraszą, trochę pośmieją. Ale jeśli tak jak ja upatrywaliście w najnowszym dziele mistrza perełki na miarę E.T., srogo się zawiedziecie. Zabrakło tu przede wszystkim charyzmy bohaterów i konfrontacji, która stanowiłaby prawdziwą kulminację ekranizacji powieści Roalda Dahla (w Polsce znanej jako Wielkomilud).

Tytułowy BFG to dobroduszny, nieżywiący się ludźmi olbrzym, który zaprzyjaźnia się z niepokorną (i bezsenną) lokatorką londyńskiego sierocińca, Sophie (Ruby Barnhill). Przyjaźń jest efektem niejakiego porwania dziewczynki przez wielkiego stwora – z obawy, że mały człowieczek powie o jego istnieniu większym człowieczkom, BFG wykazuje się godną podziwu zapobiegawczością i postanawia ulokować Sophie w swojej jaskini. Problem w tym, że olbrzym prześladowany jest przez swych jeszcze większych kolegów, którzy z kolei gustują w ludzkim mięsie. Głównym zadaniem bohaterów staje się zatem ocalenie małej Sophie, w czym pomóc ma… brytyjska królowa.

Pomysł ciekawy, wykonanie już nie tak dobre. The BFG przez 90 minut utrzymuje widza przed ekranem, choć i w tym okresie zdarzają się tu mielizny (zbyt długa scena poszukiwań dziewczynki w jaskini BFG). Prawdziwy kryzys przychodzi jednak, gdy do akcji wkracza rzeczona królowa – wówczas humor spada na poziom taniej amerykańskiej komedii, z której nawet Adam Sandler nie byłby dumny. Dość powiedzieć, że głównym bohaterem scen w królewskim zamku stają się… gazy fizjologiczne.

Spielberg i jego ekipa wykonali znakomitą pracę w zakresie warstwy wizualnej, ale do tego Steven zdążył nas już przyzwyczaić. Mark Rylance jako tytułowy olbrzym został wspaniale zanimowany, a sceny, w których ucieka on przed ludzkim wzrokiem, wykorzystując elementy miejskiej zabudowy, by się ukryć, to prawdziwy majstersztyk. Nawet najpiękniejsze wizualia nie zastąpią jednak ciekawej treści – najnowszy film Spielberga ulatuje z dorosłej głowy nawet szybciej niż się w niej pojawił. Może chociaż zasoby dziecięcej pamięci będą przechowywać ten film nieco dłużej.

Tytuł: Bardzo Fajny Gigant
Tytuł oryginalny: The BFG
Premiera: 14.05.2016
Reżyseria: Steven Spielberg
Scenariusz: Melissa Mathison, na podstawie powieści Roalda Dahla
Zdjęcia: Janusz Kaminski
Muzyka: John Williams
ObsadaMark RylanceRuby BarnhillRebecca HallRafe SpallBill HaderJemaine ClementAdam Godley

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *