Rozstrzygnięcia w kategoriach aktorów drugoplanowych podczas 83. nocy oscarowej nie są dowodem na wybitność kreacji Christiana Bale’a i Melissy Leo, ale raczej na wciąż staczające się po równi pochyłej gusta członków Akademii. Niczego nie ujmując występowi wymienionej wyżej pary, Fightera należy określić mianem filmu co najwyżej poprawnego.

Gdyby o sile filmu stanowił wyłącznie dobór aktorów, obraz Davida O. Russella przeszedłby zapewne do kanonu. Zaskakujące braterskie połączenie zdaje egzamin, a połączenie wielu różnych aktorskich światów zaowocowało efektem tyleż nieoczekiwanym, co zadowalającym. Dobroduszny, poczciwy image Marka Wahlberga i mroczne aktorskie emploi Bale’a dobrze ze sobą współgrają, gwarantując stałą dawkę aktorskich szarży na najwyższym poziomie. Jednak gdy przyjrzymy się warstwie fabularnej, nie ma tam nic poza sztampowymi rozwiązaniami.

Dwa rozdziały. Pierwszy to nakreślenie sytuacji i tła, z którego wyłoni się główny bohater, drugi – jego droga na szczyt. Znamy to skądś? Oczywiście. Początkowe sekwencje filmu zapowiadają obraz psychologiczny, socjologiczny wręcz, skupiający się na niegodnych warunkach, w jakich przyszło żyć i walczyć Mickey’owi Wardowi, zupełnie przeciętnemu bokserowi. Jego jedyną zasługą jest bycie bratem Dicky’ego Eklunda, któremu niegdyś udało się znokautować Sugar Ray Leonarda, wielkiego mistrza. Młodszy Mickey próbuje wyjść z cienia brata, który obecnie jest wrakiem człowieka – ćpa i żyje w narkomańskiej melinie – a mimo to jest faworytem nieudolnej matki dwóch bokserów. Hołubiącego starszego syna Alice (świetna rola Leo) gotowa jest wystawić Micky’ego do walki z o wiele potężniejszym przeciwnikiem, byle dało się na tym pojedynku zarobić.

I właśnie niewłaściwa postawa pani Ward jest źródłem najbardziej elektryzującego pojedynku w tym filmie – pomiędzy nią a Charlene, narzeczoną Micky’ego. Świetnie zagrana przez utalentowaną Amy Adams ukochana boksera potrafi krótko i dosadnie powiedzieć swojej przyszłej teściowej co myśli o niej i jej kwalifikacjach wychowawczych. Niezwykle wulgarna dziewczyna do pewnego momentu pełni rolę mężczyzny w związku z Mickey’em, dopóki ten sam nie zacznie walczyć o swoje. Wtedy następuje przełom i niestety razem z nim znikają emocje.

Jestem w kłopocie, gdy mam podsumować Fightera w kilku zdaniach. To naprawdę nieźle zagrany film, z szeregiem zapadających w pamięć scen – jak choćby konfrontacja Charlene z matką i siostrami Mickeya. Warstwa scenariuszowa jednak zawodzi zupełnie, nie gwarantując nic, ponad ograne chwyty, a dodatkowym zgrzytem jest rola Wahlberga, który nie ma w sobie nic z postaci rasowego boksera. Film przeciętny, ale warty obejrzenia dla aktorów drugiego planu.



Tytuł
: Fighter

Premiera: 10.12.2010

Reżyseria: David O. Russell

Scenariusz: Scott Silver, Paul Tamasy, Eric Johnson, Keith Dorrington

Zdjęcia: Hoyte Van Hoytema

Muzyka: Michael Brook

Obsada: Mark Wahlberg, Christian Bale, Melissa Leo, Amy Adams, Jack McGee, Mickey O’Keefe

By

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *