A więc po kolei: oto Richard Hoover, który zajmuje się… uczeniem ludzi, jak być zwycięzcą. Ona to Sheryl Hoover, jego żona, przykładna matka, żona, a także siostra. Sheryl ma brata Franka, geja, który jest najlepszym w Stanach specjalistą od twórczości Prousta, a niedawno próbował popełnić samobójstwo. Na szczęście jego siostra zabiera go do swojego domu, w którym mieszkają także dzieci.

Olive jest bardzo inteligentną i wrażliwą siedmiolatką, która właśnie zakwalifikowała się do krajowego konkursu piękności. Dwayne Hoover jest wyjątkowym ekscentrykiem: wielbi Fryderyka Nietzschego, marzy mu się dostanie się do akademii lotnictwa i póki nie osiągnie tego celu, nie odezwie się ani słowem. Serio. Ach, jest jeszcze dziadek – uzależniony od narkotyków hedonista, który potrafi nawiązać relacje jedynie z uroczą wnuczką. Oto cała, zwariowana rodzina Hooverów.

Hooverowie mają kilka problemów. Poza bratem-samobójcą i dziadkiem-ćpunem, w życie familii wkrada się proza życia – czyli problemy finansowe. Richard nie podpisuje umowy na książkę, która miała zapewnić byt rodzinie na najbliższe kilkadziesiąt miesięcy, o życiu zawodowym Sheryl nic nie wiadomo. Rodzina skupia się więc na jedynym pozytywnym elemencie – udziale malutkiej Olive w konkursie piękności. Marzenie dziewczynki staje się marzeniem rodziny: załamany Frank zacznie czuć się członkiem rodziny, nihilistyczny Dwayne również, a Olive poczuje, że w najbliższych ma ogromne wsparcie.

Znakomita obsada, piękne zdjęcia, świeże dialogi, dobrze rozegrana fabuła. Jestem fanem Steve’a Carella i antyfanem Grega Kinneara, ale w Little Miss Sunshine wszyscy spisują się na medal. Alan Arkin w roli ćpuna jest niepowtarzalny, a Abigail Breslin po raz kolejny udowadnia, że jest czołową dziecięcą aktorką w USA. Szkoda, że niedługo – z powodu nieubłaganie płynącego czasu – ten status straci. Paul Dano to z kolei jeden z najzdolniejszych aktorów młodego pokolenia, specjalizujący się głównie w filmach ambitnych i niezależnych.

Little Miss Sunshine duetu reżyserów teledysków, Jonathana Daytona i Valerie Faris, to słodko-gorzka opowieść o kolejnej dysfunkcyjnej rodzinie w amerykańskiej kinematografii. Ten niezależny obraz drwi z tzw. trenerów osobowości, próbujących zaszczepić zwycięskie cechy w podobnych sobie nieudacznikach, ukazuje problem odbioru homoseksualizmu w Stanach, próbuje zmierzyć się z problemem rosnącego wskaźnika samobójstw w Stanach, a także dobitnie piętnuje kretynizm konkursów piękności dla kilkuletnich raptem dziewczynek.

To wszystko tematy znane i szeroko omówione, ale nic tak nie przemawia do widza, jak dobra fabuła i krwiste postacie. Można się czepiać, że scenariusz jest oderwany od rzeczywistości, że większość fabularnych rozwiązań byłaby w gruncie rzeczy niemożliwa, ale po co? Warto pochwalić i doceniać pokrzepiającą fabułę. W Little Miss Sunshine każdy z bohaterów ma swoje pięć minut, a prym wiodą Ci najbardziej społecznie upośledzeni: Frank i Dwayne. To oni wnoszą świeżość w rodzinę, która starała się udawać normalną. Na końcu jednak i tak wszyscy musimy zaakceptować nasze ułomności.

Tytuł: Little Miss Sunshine
Premiera: 20.01.2006
Reżyseria: Jonathan Dayton, Valerie Faris
Scenariusz: Michael Arndt
Zdjęcia: Tim Suhrstedt
Muzyka: Mychael Danna, DeVotchKa
Obsada: Greg Kinnear, Toni Collette, Steve Carell, Alan Arkin, Paul Dano, Abigail Breslin

By

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *