To niewiarygodne, że po raz ostatni Spider-Man pojawił się na ekranach już 5 lat temu. Przez ten okres ludzie w każdy zakątku globu zachwycali się Mrocznym rycerzem i wydawali miliardy dolarów na zręcznie skomponowaną sagę o członkach grupy Avengers. Bez dwóch zdań – w świecie filmu komiksowego wydarzyło się wiele i mogłoby się wydawać, że aby w nim zaistnieć, należy przygotować coś naprawdę rewolucyjnego. Marc Webb i jego Niesamowity Spider-Man pokazują jednak, że wcale nie.

Najnowsza część, a zarazem początek kolejnej serii przygód Człowieka-Pająka jest faktycznie niesamowity… w podążaniu ścieżką wytyczoną przez trylogię Sama Raimiego. To raczej świadome stosowanie sprawdzonej metody niż próba wykpienia się łatwymi schematami, ale mimo to seans stanowił jedno, wielkie, choć całkiem przyjemne deja vu. W końcu mamy do czynienia z kinem wybitnie rozrywkowym, dlatego wykorzystywanie efektywnych rozwiązań nie może być widziane jako wada.

Pierwszą, najważniejszą i zdecydowanie najlepszą nowością w stosunku do poprzednich filmów o Pajęczaku jest zmiana głównego aktora. Andrew Garfield wciąż pozostaje aktorem na dorobku, choć ma na koncie kilka bardzo ciekawych ról. Od początku uważnie przyglądam się jego karierze i do tej pory nie rozczarował mnie żadną ze swoich kreacji. Jest prawdopodobnie najbardziej charakterystycznym, a jednocześnie świadomym swojego stylu amerykańskim aktorem młodego pokolenia. Jego nonszalancki, lekko neurotyczny sposób gry doskonale pasował do postaci Petera Parkera, którą naturalnie uwspółcześniono i odrobinę urozmaicono.

Młody Spider-Man w wydaniu Garfielda to chłopak nieco skryty, ale wyluzowany, przyjmujący wszystko, co świat ma do zaoferowania – nieważne, czy będzie to kolejna szóstka z fizyki czy pięść Flasha Gordona, szkolnego osiłka. Peter jest nastolatkiem bardzo zdolnym, ale żyjącym z brzemieniem sieroty. Gdy był kilkuletnim chłopcem, jego rodzice zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach, pozostawiając po sobie tylko pytania bez odpowiedzi. Choć od tamtej pory minęło wiele lat, wychowywany przez wujka Bena i ciocię May bohater nadal nie może pogodzić się ze stratą. Przypadkowo znajduje starą teczkę ojca, która stanie się skłoni Petera do poszukiwania prawdy.

Zmienili się aktorzy, a nawet postacie – podążając za komiksowym pierwowzorem, James Vanderbilt, Alvin Sargent i Steve Kloves ukochaną Spider-Mana uczynili Gwen Stacy, która była prawdziwą pierwszą miłością Parkera. Kto inny też pojawia się w roli antagonisty – tym razem Człowiek-Pająk walczy z Lizardem, jednym z pierwszych wrogów, z którymi przyszło mu się zmierzyć na kartach komiksu. Tutaj pojawia się jedyny, choć dość poważny zgrzyt: sposób przedstawienia wielkiego Jaszczura. Niewiele można na ten temat napisać, wystarczy spojrzeć na poniższą grafikę:

Dostrzegacie różnicę? Owszem, osobom nieznającym obrazkowych historii o Spider-Manie nie zwróci uwagi na niewłaściwe odwzorowanie alter-ego dra Curta Connorsa, ale to nie one będą najczęstszymi gośćmi w kinowych salach. Dla prawdziwego fana komiksu jest to poważne faux-pas.

Niesamowity Spider-Man nie stanowi zaskoczenia – posługuje się humorem, dynamiczną akcją i efektami specjalnymi w sposób podobny, jak czyniły to poprzednie trzy filmy o Pajęczaku. Widać, że Garfield gra na pełnym luzie i jest bardziej młodzieżowy niż fajtłapowaty Parker w wydaniu Tobey Maguire’a, zaś Emma Stone jest znacznie bardziej interesującą partnerką Spider-Mana niż Kirsten Dunst jako Mary Jane Watson. Mimo to, film Webba pozostaje kolejną podobną komiksową produkcją, stanowiącą doskonałą, choć dobrze znaną rozrywkę.

Żałowałem, że Marvel Studios nie podjęło decyzji o włączeniu nowych przygód Spider-Mana do sagi o drużynie Avengers – wszak Człowiek-Pająk wielokrotnie walczył wspólnie z Mścicielami, mając nawet status rezerwowego członka zespołu. Dziś, gdy wiadomo już, że Niesamowity Spider-Man doczeka się dwóch kontynuacji, mam jedynie nadzieję, że Webb i spółka pokażą nam inną, nieznaną, może mniej ugrzecznioną stronę filmu komiksowego.

Tytuł: Niesamowity Spider-Man
Tytuł oryginalny: The Amazing Spider-Man

Premiera: 13.06.2012

Reżyseria: Marc Webb

Scenariusz: James Vanderbilt, Alvin Sargent, Steve Kloves

Zdjęcia: John Schwartzman

Muzyka: James Horner

Obsada: Andrew Garfield, Emma Stone, Rhys Ifans, Denis Leary, Martin Sheen, Sally Field,
Irrfan Khan, Chris Zylka

By

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *