Hugh Jackman nigdy nie był najlepszym aktorem do roli Logana. Za ładny, za grzeczny, za mało dziki. Ale po tych trzech częściach X-Men, które były niezłymi widowiskami bez klimatu komiksu, zdążyłem się już przyzwyczaić. Sięgnięcie po serię Origins i najbardziej chyba kultową (poza Kapitanem Ameryką) postacią Marvela było jednak samobójczym posunięciem. I ciężko mi stwierdzić, czy jest co reanimować.

Korzeni Wolverine’a nie znam na wskroś, ale wystarczająco dobrze, by znaleźć kilka rażących rozbieżności między fabułą komiksową a filmową. Wolverine jest ugrzeczniony, szlachetny i przewidywalny, czyli zupełnie odwrotny do Wolverine’a marvelowskiego. Każdy, kto miał w rękach cudowne dzieło Weapon X wie, jak skończył się eksperyment X dla wszystkich maczających w nim palce. Wszyscy miłośnicy komiksu wiedzą, że Jimmy Logan po wszczepieniu w jego kościec tony adamantium nie zostałby na herbatkę i ciasteczka u pary staruszków, którzy dla ogólnej dramaturgii muszą oczywiście zginąć. Fabuła jest upośledzona, rwana, kuleje przez zapędy twórców filmu do stworzenia megawidowiska. I to megawidowisko jest, podoba mi się ogromnie, tylko dlaczego tak spłycać, modyfikować fabułę? Wolverine nigdy nie był specem od wybuchów i owych megawidowisk. Był raczej dzikim, tajemniczym zabójcą, którego profil moralny zawsze był trudnym orzechem do zgryzienia dla czytelników. Zastanawiam się, dlaczego twórcy Wolverine nie poszli tropem tych, którzy stworzyli Punisher: War Zone – mniej mainstreamowego, za to bardziej autentycznego…

Brawa dla twórców za Deadpoola, strzał w potylicę za Sabretootha – jak można w roli najgroźniejszego i najzajadlejszego wroga Rosomaka obsadzić Lieva Schreibera? Duuuża pomyłka. Film ratują jedynie efekty specjalne i sceny walki (trójkowy pojedynek na krawędzi komina elektrowni atomowej rządzi!), ale to za mało, by zadowolić najbardziej wymagających fanów. Ważny wątek fabularny – poszukiwanie siebie, własnej tożsamości – sprowadzony został do wycinania starych wrogów i rozpieprzania helikopterów. Za mało, stanowczo za mało!

Jeśli kiedyś dorobię się Blu-Raya, X-Men Origins: Wolverine będzie jednym z pierwszych tytułów, jakie kupię. Bo uczta dla oka jest przednia. By jednak naprawdę poobcować z Loganem, sięgnę po papierową wersję jego przygód – jakaś taka przyjaźniejsza i bardziej wiarygodna.

X-Men Geneza: Wolverine (X-Men Origins: Wolverine); premiera: 08.04.09; reżyseria: Gavin Hood; scenariusz: David Benioff, Skip Woods; obsada: Hugh Jackman, Liev Schreiber, Danny Huston, Will i Am, Dominic Monaghan, Ryan Reynolds

By

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *