Długo zastanawiałem się, co napisać o Zaklętych w czasie. Bo film i ładny, i przyjemnie się ogląda, i aktorzy niezgorsi. Ale tak naprawdę, poza quasi science fiction motywem podróży w czasie, nic specjalnego w tym filmie nie ma. Nic, co różniłoby najnowszy film Roberta Schwentkego od zalewu innych filmowych romansów.

Henry jest czymś w rodzaju podróżnika w czasie. Dlaczego czymś w rodzaju? Bo w czasie to może i owszem, ale podróżnikiem to nazwać go nie można – podróżnik bowiem swoje podróże planuje i smakuje, a Henry skacze tu i tam, bez ładu i składu, nie mając nad tym zupełnie kontroli. Podczas jednej z podróży poznaje sześcioletnią Claire, swoją przyszłą żonę i artystkę. Spotkają się jeszcze wiele razy, bo Henry’emu spodoba się możliwość poznania swojej żony w dzieciństwie. A później to już w sumie norma – gorąca miłość, ślub, kryzys małżeński, dziecko. I tylko ciąża i rozwiązanie historii nie należy do szablonowych – Henry nie przestanie skakać, a Claire na niego czekać.

Henry skacze w czasie, a scenarzyści uznali, że te skoki będą chaotyczne. Ale z drugiej strony co facet co chwilę pojawia się w życiu małej Clare – a to już jakiś porządek. Inna regularność to to, że poczciwy Hank podróżuje tylko do czasów, które obejmują żywot jego bądź jego bliskich. A to już zupełnie naciągane. Są luki w całej fabule, niektóre tak duże, że można przez nie zobaczyć rumieniących się ze wstydu scenarzystów. Ale takie opowieści nie muszą być logiczne, prawda?

Rachel McAdams to jedna z moich ulubienic, więc złego słowa o niej nie napiszę – to jedna z niewielu trzydziestoletnich aktorek, które mogą grać osiemnastolatkę. Jest słodka jak zawsze i dużo bardziej ekspresyjna niż partnerujący jej Eric Bana. Tworzą jednak parę, którą, jak wspomniałem na wstępie, miło się ogląda i dzięki temu zapomina o dziurach w scenariuszu i kulejących dialogach.

Zaklęci w czasie (The Time Traveler’s Wife); premiera: 14.08.09; reżyseria: Robert Schwentke; scenariusz: Bruce Joel Rubin, na podstawie powieści Audrey Niffenegger; obsada: Rachel McAdams, Eric Bana, Ron Livingstone, Brooklynn Proulx

By

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *