Rzadko bywa, że w cyklu NIEDOPATRZENIE rozmawiamy o filmach najnowszych – wszak ideą cyklu było nadrabianie tytułów, które gdzieś nam umknęły – ale dla Aftersun mogę zrobić wyjątek. I to w dodatku nie pojedynczy, a podwójny, bo oprócz tego, że omawiamy film z bieżącego repertuaru, to także interlokutora zamieniłem na interlokutorkę – Maćka Niedźwiedzkiego zastępuje dziś Maja Budka, moja serdeczna koleżanka z redakcji Film.org.pl, gdzie zresztą pojawiła się jej wyborna analiza Aftersun. Zatem kończąc ten przydługi wstęp, zapraszam Was do lektury dyskusji na temat wyjątkowego debiutu pełnometrażowego brytyjskiej reżyserki Charlotte Wells.
Dawid Myśliwiec: Oboje Aftersun obejrzeliśmy podczas ubiegłorocznej edycji American Film Festival (choć film to iście nieamerykański!), ale akurat tego seansu nie udało nam się zaliczyć wspólnie. A jednak Twoje uwielbienie dla Aftersun szybko stało się ewidentne w kręgach naszych wspólnych znajomych, dlatego byłem pewien, że to z Tobą chciałbym o tym filmie porozmawiać. Gdybyś miała jednym słowem opisać to, co urzekło Cię w debiucie Charlotte Wells, co by to było?
Maja Budka: Uwielbienie do Aftersun stało się ewidentne, prawda, ale warto podkreślić, że to przyszło z czasem. Początkowo trochę nieśmiało mówiłam o tym filmie, na pewno podkreślałam, że bardzo mi się podobał, ale słowo “arcydzieło” wyszło z moich ust dopiero po jakimś czasie, kiedy zauważyłam, że film Charlotte Wells nie chce wyjść mi z głowy.
To bardzo trudne zadanie opisać jednym słowem, co mnie urzekło w Aftersun. Po dłuższym namyśle wybieram słowo “niedopowiedzenia”. Nie lubię filmów, które bardzo oszczędnie przekazują widzowi informacje i przez to są dla niego łamigłówką, ale Aftersun taki nie jest. Jest filmem pełnym niedopowiedzeń, praktycznie nic tam nie dzieje się wprost. Bardzo wielu rzeczy trzeba się domyślać, każde działanie, spojrzenie, wypowiedziane słowo ma swoje drugie dno. Mimo wszystko nie są to niedopowiedzenia, które męczą widza, bo ten boi się, że na koniec filmu zostanie z niekompletną układanką, bo coś mu umknęło.
Dawid: Niedopowiedzenia, w porządku. Ale jak zachęcić do seansu widza, który jednak woli klasyczną narrację i obawia się fabuły, która pozostawi go z większą liczbą pytań niż odpowiedzi?
Majka: Okej, to może zabrzmieć pretensjonalnie, ale myślę, że Aftersun odbiera się intuicyjnie, emocjonalnie. Historia nie jest zawiła, po prostu Charlotte Wells stwierdziła, że powie za mało, zamiast mówić za dużo, ale poprowadzi widza tak, żeby się nie pogubił w tym wszystkim. Dzięki temu otrzymujemy cichy, powolny film o wakacjach ojca z córką, którzy robią normalne wakacyjne rzeczy i rozmawiają na zwyczajne tematy; czujemy jednak jakie ogromne emocje kryją się za tym wszystkim. Da się to poczuć, wyłapując malutkie zgrzyty, które wkradają się w praktycznie każdą scenę, nakierowując nas na jakieś myślenie o relacji Sophie i Caluma.
Nie ma w tym filmie momentu, w którym to narastające napięcie puszcza. Nie ma momentu, w którym bohaterowie wyrzucają z siebie wszystko, co im leży na wątrobach, wygłaszając górnolotne monologi. Taką kulminacyjną sceną jest przegenialna scena tańca, ale ona też jest jednym wielkim niedopowiedzeniem. Mimo to na tym etapie wiemy już wszystko, co powinniśmy wiedzieć o relacji oraz uczuciach bohaterów i nareszcie możemy się zdrowo rozpłakać.
Dawid: Pamiętam jedną z naszych rozmów, gdy stało się jasne, że odbieramy ten film, a zwłaszcza relację Caluma i Sophie, zupełnie inaczej, pomimo podobnego poziomu zachwytu tą historią.
Maja: Nie powiedziałabym, że zupełnie inaczej. Nasza uwaga była trochę inaczej rozłożona, może tak. Bo Ty spojrzałeś na Aftersun oczami ojca i z oczywistych względów skupiłeś się na postaci Caluma. Ja oglądałam oczami córki, która w trakcie seansu myślała o swoim własnym ojcu i niedopowiedzeniach, które kryją się w naszej relacji, pewnych niedomówieniach.
Pamiętam to nasze zderzenie, kiedy powiedziałeś, że Aftersun najcelniej trafi do tych, którzy sami mają ze swoimi dziećmi bliskie relacje. Dla mnie było to pewnym zaprzeczeniem – z mojej perspektywy jest to film, który w centrum całego zamieszania stawia właśnie Sophie, która musi przejść pewną drogę, by zdjąć z siebie ciężar ojca. Co prawda w trakcie filmu dowiadujemy się, że w życiu Sophie nastąpiła pewna istotna zmiana, która skłoniła ją do odtworzenia nagrań z wakacji, ale moim zdaniem to nie sprawia, że zaczynamy patrzeć na Sophie inaczej – wciąż jest w naszych oczach przede wszystkim córką Caluma.
W mojej interpretacji jest to film o byciu dzieckiem, nie o byciu rodzicem. U Ciebie może być na odwrót, ale mimo to nie sądzę, żeby to zaburzyło nam odbiór Aftersun i sprawiło, że odczytaliśmy tę historię zupełnie inaczej. To się i tak ze sobą uzupełnia. Mamy po prostu inną perspektywę. Poza tym wiadomo, że każdy tekst kultury filtrujemy na swój sposób.
Dawid: No i swoją wypowiedzią niejako potwierdziłaś, że odbieramy Aftersun zupełnie inaczej. Bo tu nie chodzi tylko o to, że patrzymy oczami innych bohaterów, ale także o to, że dostrzegamy co innego. Ja skupiłem się na tym, jak bliska była to relacja, Ty mocniej zauważyłaś te momenty, w których pomiędzy Calumem i Sophie coś zgrzyta, gdy na tym początkowo idyllicznym obrazku pojawiają się pewne zabrudzenia. Po tym chyba poznaje się wielkie kino: że w każdym z widzów może rezonować inaczej, poruszać inne emocje i skłaniać do różnych przemyśleń.
W swoich wypowiedziach dużo miejsca poświęcasz na współczesne wcielenie Sophie, bo rzeczywiście narracja Aftersun jest w rozkroku pomiędzy “teraźniejszym wtedy” a “przyszłym teraz”. I właśnie tu pojawia się moje jedyne zastrzeżenie do filmu Wells: tej współczesnej Sophie, już dorosłej i tęskniącej za ojcem, jest za mało. Dlatego miałem wrażenie, że to nie wspomnienia bohaterki, która dorosła, lecz raczej futurospekcje tamtej Sophie, jedenastoletniej dziewczynki zaintrygowanej cielesnością nastolatków wypoczywających w tureckim kurorcie i nie do końca rozumiejącej dziwne zachowania ojca, obecnego ciałem, ale już nie do końca duchem.
Tak jak piszesz: Wells zdecydowanie wybiera drogę mówienia za mało niż za dużo i to na pewno dobra decyzja, ale przez ten jej świadomy minimalizm miałem problem, by zrozumieć perspektywę dorosłej Sophie, na którą tamte wakacje w Turcji niewątpliwie istotnie wpłynęły.
Maja: No dobrze, chyba faktycznie masz rację, że patrzymy na ten film trochę inaczej. Zgodzę się też, że jest to kolejny dowód, dlaczego Aftersun to wielkie kino. To co piszesz jest w ogóle bardzo bardzo interesujące. Masz rację – najczęściej opisuję właśnie te zabrudzenia, pęknięcia, które pojawiają się na płaszczyźnie relacji Caluma i Sophie. Jestem ciekawa, czy fakt, że sam jesteś ojcem, sprawił, że skupiłeś się głównie na tych dobrych stronach. Myślę, że tak i wcześniej nie myślałam o tym w ten sposób. Jak podejrzewam, jesteś też bardziej wyrozumiały w stosunku do Caluma, mając to doświadczenie ojcostwa na swoim koncie. Mega ciekawa kwestia.
Rozumiem Twoje podejście dotyczące wątku dorosłej Sophie. Futurospekcje też wydają mi się bardzo ciekawe – nie przyszło mi do głowy, by tak to odczytać. Ja jednak podchodzę do tej kwestii zupełnie inaczej. Tym, co pomogło mi w pełni zrozumieć perspektywę dorosłej Sophie była jedna kluczowa informacja, która mówi nam o tym, czego dokonała w dorosłym życiu. Pewna ogromna zmiana, która bezpośrednio skłoniła ją do przemyśleń. Te zaś zaprowadziły ją do zakurzonych kaset z wakacji.
Zgodzę się, że sceny z teraźniejszości są bardzo skąpe. Ta zmiana, o której piszę dość enigmatycznie, bo nie chcę zdradzać zbyt wiele, nie jest nawet przedstawiona wprost. Wells poświęca jej jeden niewielki fragment filmu i chyba jedną kwestię dialogową. Ale dla mnie jest to klucz do odczytania tego filmu. Najprościej pisząc – to, przed jakim wyzwaniem stanęła dorosła bohaterka, sprawiło, że poczuła potrzebę ponownego zbliżenia się do swojego ojca. I myślę, że gdyby mnie spotkało to samo, zareagowałabym bardzo podobnie – przekopywaniem się przez wspomnienia. Szukaniem w nich wskazówek, odpowiedzi. To mi wystarczyło.
Dawid: Dużo piszemy o tym, czy skupiamy się na pozytywach czy negatywach tej relacji, ale niewiele napisaliśmy o tym, jak BLISKA to jest relacja. I chyba właśnie ze względu na stopień zażyłości Caluma i Sophie odebrałem ten film tak osobiście – bo nie dość, że jestem ojcem rezolutnej córki, to jeszcze mamy ze sobą naprawdę bliską, kumpelską relację. A to nie jest takie oczywiste – mam wśród znajomych ojców, którzy nie uczestniczą w wychowaniu córek tak mocno jak ja, ale też widzę, że postawa “ojca uczestniczącego” jest coraz powszechniejsza. Jasne, różnic jest więcej niż podobieństw: Sophie jest starsza (moja córka skończy w tym roku 7 lat), a w filmie jej rodzice nie są już razem, ale przyjaźń pomiędzy tym dwojgiem jest ewidentna i ujmująca. Gdyby nie była to głęboka relacja, dorosła Sophie zapewne nie sięgałaby pamięcią do wspomnień o ojcu. Widzimy jednak, że tamten czas, tamte przeżycia były dla niej w istotny sposób formatywne, w dużej mierze dzięki tacie.
No dobrze, wiemy już, że na poziomie tekstualnym i emocjonalnym Aftersun to wybitna rzecz. A co powiedziałabyś o warstwie formalnej? Na pierwszy plan wysuwają się zdjęcia realizowane domową kamerą Caluma i Sophie oraz kolażowy sposób ich montowania, ale także bezpretensjonalne, przejmujące aktorstwo dwójki Paul Mescal-Frankie Corio.
Maja: Jasne, bo faktycznie to mogło nie wybrzmieć w moich wypowiedziach – również uważam relacje Caluma i Sophie za bardzo bliską i pełną miłości. Najdobitniej świadczą o tym niektóre wypowiedzi Sophie, które mocno chwytały mnie za serce. Dziewczynka mówi, że chociaż żyją z ojcem daleko od siebie to przynajmniej żyją pod tym samym niebem, a to już daje jej dużą ulgę. Bardzo górnolotnie to brzmi, ale dzieci mają czasem słabość do takich górnolotnych słów, a w ustach Sophie na pewno jest to szczerze i z pewnością świadczy o ogromnej tęsknocie za ojcem. O finałowej scenie nie będę się wypowiadać, ale w tym temacie absolutnie rozbraja.
O warstwie formalnej można by napisać równie dużo. Wspominałam już w mojej analizie, że to w sumie mało filmowy film, ale z drugiej strony jest to “film o oglądaniu filmów”. Jakby Aftersun był filmem oglądanym w filmie. Home video miesza się z trochę zamglonymi obrazkami, będącymi wizualną reprezentacją wspomnień głównej bohaterki. Całość jest utrzymana w jasnych kolorach, dominuje błękit nieba i morza. Częstymi przebitkami są pocztówkowe kadry przedstawiające nadmorskie krajobrazy, kolorowych paralotniarzy na tle nieba. Do tego soundtrack złożony w większości z relaksujących dźwięków morza i fal uderzających o brzeg. Kolażowy sposób montowania, na który zwróciłeś uwagę. To wszystko daje nam bardzo oniryczny efekt. W warstwie formalnej Wells wyraźnie podkreśla, że Aftersun skupia się wokół motywu pamięci i procesu przywoływania wspomnień.
Paul Mescal i Frankie Corio – o tej dwójce ancymonów mogłabym napisać osobny tekst pochwalny. Co oni zrobili z tymi rolami?! Corio ma 13 lat i był to jej pierwszy występ przed kamerą – niebywałe jak dla mnie, bo miała do zagrania bardzo złożoną postać, w której jest rezolutność, niepewność, tęsknota, miłość, którą nie wyraża słowami. Do tego jest nastolatką, u której budzi się zainteresowanie cielesnością, seksualnością. Miała naprawdę niełatwe zadanie. Mescal tak samo wybitny. Miał do zagrania postać niejednoznaczną, po cichu walczącą ze swoimi demonami. Dało się poczuć w jego grze oddanie, miłość, przywiązanie do córki, ale również ogromne cierpienie, zagubienie, zwątpienie, a to wszystko przy bardzo małej ilości tekstu. Ta kumulacja skrajnych emocji była dostrzegalna dzięki fenomenalnej grze ciałem. Zasłużył na Oscara.
Dawid: I właśnie statuetki wypada mu życzyć, jako że broni honoru Aftersun w oscarowej stawce, choć zdecydowanie wyżej stoją akcje Brendana Frasera i Colina Farrella – co zresztą niespecjalnie dziwi. Oscar dla Paula Mescala byłby niesamowitym i niespodziewanym ukłonem Akademików w stronę kina niezależnego, ale szanse na to są raczej minimalne. Najlepiej byłoby, gdyby taka filmowa perła jak Aftersun po prostu trafiła do jak najszerszego grona ludzi, bo to dużo ważniejsze niż jakiekolwiek statuetki.
Kończąc już naszą dyskusję i pięknie Ci za nią dziękując, zapytam: jakim widzom poleciłabyś film Charlotte Wells? Ja zarekomendowałbym Aftersun niepoprawnym romantykom i tym, którzy szukają w kinie przede wszystkim szczerych emocji.
Maja: Aftersun polecam absolutnie każdemu, kogo spotkam na swojej drodze. Moi najbliżsi zostali wręcz przymuszeni do obejrzenia tego filmu i większość raczej nie żałuje. Myślę jednak, że najbardziej trafi do wrażliwców, którzy lubią wychwytywać nieśmiałe gesty bohaterów świadczące o dużych uczuciach. I nie boją się rozpłakać na seansie. Dziękuję za rozmowę!
———————————
Maja Budka – redaktorka portalu Film.org.pl. O sobie pisze tak:
Moja miłość do kina zakiełkowa podczas seansu Urodzonych morderców wiele lat temu. Lubię filmy, w których niewiele się dzieje, a bohaterami są pozornie nieinteresujący, zwyczajni ludzie. Dlatego moim ulubionym jest Chungking Express Kar Wai Wonga, który opowiada o policjancie jedzącym ananasy i kobiecie pracującej w budzie z kebabem. Na tę chwilę to mój numer jeden wśród wytworów kinematografii, ale mam nadzieję się jeszcze zaskoczyć.