Obietnica
Kategorie:

NIEDOPATRZENIE #30: Obietnica

Avatar
Opublikowane przez Dawid M.

W 30. odcinku cyklu NIEDOPATRZENIE wraca Maciek Niedźwiedzki, z którym tym razem rozmawiam o filmie Obietnica z 2001 roku w reżyserii Seana Penna. W obsadzie Jack Nicholson, Aaron Eckhart, Sam Shepard czy Robin Wright (wówczas jeszcze Wright Penn), a więc prawdziwe aktorskie “crème de la crème”. Z jakiegoś powodu jednak ten niesamowicie obsadzony film wciąż pozostawał na naszych listach “do obejrzenia”, dlatego niedawno nadrobiliśmy Obietnicę i pogadaliśmy o naszych wrażeniach. Zapraszamy do lektury.

Dawid: Zachodzę w głowę dlaczego przez tyle lat od premiery – Obietnica to przecież tytuł z 2001 roku! – nie udało mi się obejrzeć filmu Seana Penna i nie mogę znaleźć odpowiedzi. Czy można nazwać go dziełem zapomnianym?

Maciek: Zapomniany raczej nie jest. Dzięki gwiazdorskiej obsadzie zwraca się na niego uwagę. Na pewno jednak nie jest obdarzony odpowiednią renomą. Nie jest wymieniany w jednym szeregu z prominentnymi kryminałami lat 90., czyli Siedem i Milczeniem owiec. Choć może być też nie powinien. Sean Penn w swoim thrillerze nieco inaczej rozkłada dramaturgiczne akcenty. 

Obietnica

Dawid: Chciałoby się powiedzieć, że to taka typowa policyjna dochodzeniówka, ale zupełnie tak nie jest. Obietnica zaczyna się jak klasyczna filmowa opowieść o policyjnym śledztwie, a potem zaskakuje: oficjalny bieg sprawy kończy się dość szybko, a wszystko, co następuje potem, jest efektem narastającej obsesji detektywa Jerry’ego Blacka (Jack Nicholson), który pomimo emerytury decyduje się na swoistą “wcieleniówkę”, usiłując wywabić prawdziwego sprawcę z ukrycia. Całkiem to przewrotne, prawda?

Maciek: Moim zdaniem przewrotne nie jest to, że Black prowadzi dochodzenie na własną rękę na emeryturze, ale to, że Penn szybko wychodzi z szablonu kryminału i kieruje się bardziej w rejony egzystencjalnego dramatu czy obyczajówki o starzejącym się samotniku. Schwytanie mordercy schodzi na drugi plan, a na pierwszy wychodzi opowieść o próbującym nadać jakąś celowość swojemu życiu Jerry’emu. Ta „wcieleniówka” to tylko pomysł na początku. Z czasem dla Blacka ważniejsza od walki o prawdę o zabitych jest radość z obcowania z bliskimi, którzy przy nim żyją.

Dawid: Ja to odebrałem zupełnie inaczej. Po tym, jak sprawa zabójstwa ośmioletniej dziewczynki sama niejako “rozwiązuje się”, główny bohater nie przestaje myśleć o tym śledztwie, cały czas pamiętając o tytułowej obietnicy, którą nieco niefrasobliwie złożył matce ofiary. Wszystko, co dzieje się potem – wykupienie stacji benzynowej w rejonie, w którym dochodziło do kilku podobnych zbrodni, zbliżenie się do matki, której córka może być kolejną potencjalną ofiarą – to wszystko element planu, który Jerry wdraża w życie bez pośpiechu, metodycznie. Może się wydawać, że coś się w jego życiu zmieniło, a tymczasem to wszystko okazuje się być trwającą kilkanaście miesięcy przykrywką dla śledztwa, które prowadzi. Fakt, zbliża się do granej przez Robin Wright Lori i jej córki, ale wykorzystuje dziewczynkę zaledwie jako wabik na psychopatę, na punkcie którego zaczyna mieć obsesję.

Obietnica

Maciek: No to mamy nieco inną optykę na motywacje Jerry’ego. Według mnie na dłuższy czas potrzeba schwytania mordercy dziewczynek schodzi na dalszy plan i ta potrzeba jest stłumiona. Ważniejsze staje się pielęgnowanie i dbanie o relacje z Lori oraz jej córką. To chyba jednak dobrze świadczy o Obietnicy i jej niejednoznaczności. Pennowi udało się na pewno balansować na tej granicy, dwojako interpretować postawę Jerry’ego Blacka. 

A jak czujesz formalną stronę Obietnicy? Mi nie jest po drodze z reżyserską manierą Penna. Szczególnego wstrętu nabrałem po jego ostatnich dwóch potworkach, czyli Jej twarz i Dzień flagi. W starszej o kilkanaście lat Obietnicy przypominają o sobie jego słabości: dość nachalne przenikanie w montażu, zwolnione tempo i budowanie tej sztucznej aury transcendencji. Sean Penn lubi stylistykę, która dla mnie bywa nieznośna.

Dawid: W tym wypadku mam bardzo podobne odczucia. To przenikanie już w pierwszych ujęciach filmu było niemal śmieszne! Udaje się Pennowi nieco tej atmosfery transcendencji uzyskać, ale rzeczywiście momentami przesadza. Reżyser lubi też ustawiać kamerę w nieoczywistych miejscach i pod specyficznymi kątami – częste są ujęcia z góry, ale nieco z ukosa, jak gdyby ta perspektywa była nieco przekrzywiona, wypaczona. To akurat wydało mi się interesujące, bo jeszcze bardziej oddala Obietnicę od konwencjonalnego kryminału, gdzie praca kamera zazwyczaj jest raczej przewidywalna i usystematyzowana. Widać, że Penn chciał nadać swojemu filmowi charakter kina niezależnego i poniekąd się to udało.

Interesujące jest tu podejście do obsady, bo poza największą gwiazdą, czyli Jackiem Nicholsonem w roli głównej, mamy tu wiele uznanych aktorek i aktorów obsadzonych w niewielkich, niekiedy wręcz epizodycznych rolach. Benicio Del Toro zapada w pamięć kreacją, której czas ekranowy kończy się już na samym początku, Patricia Clarkson w roli matki ofiary znika po jednej czy dwóch scenach, a Helen Mirren jako pojawiająca się jednorazowo terapeutka w ogóle mogłaby umknąć naszej uwadze, gdyby nie dość istotna rola jaką odgrywa w ukierunkowaniu śledztwa Jerry’ego. Nade wszystko jednak zachwyciła mnie Vanessa Redgrave jako babcia ofiary, która w krótkiej interakcji z głównym bohaterem w przejmujący sposób daje wyraz swojemu bólowi.

Zastanawia mnie ten obsadowy klucz – uznane nazwiska w niewielkich rolach. Myślę, że był to sposób na podkreślenie wagi tych poszczególnych epizodów. Co o tym sądzisz?

Obietnica

Maciek: Tak myślę. To też częsta praktyka w amerykańskim kinie. Jeśli scenariusz jest dobry, to nawet do kilkuminutowych epizodów, pod jedną scenę, udaje się ściągnąć gwiazdy. Zatrzymałbym się przy Jacku Nicholsonie, bo chyba już możemy powiedzieć, że rolami w Obietnicy, roķ późniejszym Schmidtcie i Infiltracją z 2006 roku Nicholson pożegnał się z kinem przez duże K. W Obietnicy przy tym proponuje coś spoza swojego repertuaru. Jerry Black to postać nie aż tak wyrazista, ale wycofana, spokojna, wyważona i cicha. Mniej środków ekspresji, ale Nicholson ciągle ma ogromną charyzmę, przykuwa uwagę i wzbudza ciekawość. To cholernie dobry aktor. Nie będę oryginalny, ale to naprawdę absolutna czołówka amerykańskich aktorów w historii. 

Dawid: Dopiero w finale, gdy w jego oczach pojawia się niezrozumienie zaistniałej sytuacji pomieszane z postępującym obłędem, Nicholson uwalnia swoje bardziej znane “ja”. Ale byłem zaskoczony jak dobroduszna i prostolinijna jest to postać – albo jaka potrafi być, bo wciąż utrzymuję, że pod sielankową powierzchownością relacji Jerry’ego, Lori i Chrissy kryje się sporo jego manipulacji napędzanej obsesją związaną ze znalezieniem zabójcy Ginny Larsen.

Jak oceniłbyś Obietnicę? Moim zdaniem to solidne kino gatunkowe, które jednak nagina zasady kryminału i przeistacza się w coś w rodzaju “dramatu kryminalnego” – dramatu Jerry’ego, któremu ostatecznie nie udaje się spełnić obietnicy, dramatu rodziców ofiary, wreszcie dramatu Lori, która miała nadzieję, że wreszcie znalazła spokojną przystań u boku opiekuńczego eks-gliny. Pomimo pewnych reżyserskich manieryzmów Seana Penna Obietnica to kino wysokiej jakości, które oceniam na 7,5/10.

Maciek: Ode mnie 7/10. Doceniam, że Obietnica zaczyna się jak bezpieczny kryminał a potem idzie w nieznanym kierunku. Interesujące jest, że w mniejszym stopniu skupia się na rozsupłaniu zagadki, a w większym na psychologicznej diagnozie Jerry’ego. Sean Penn mógłby zachować trochę większą reżyserską dyscyplinę (to zbyt dobry scenariusz, by go spaprać), ale mimo tego Obietnica to wyjątkowo satysfakcjonujące kino. Myślę nawet, że do powtórki za jakiś czas. Thrillery lubią być ponownie oglądane.

———————————

Maciej Niedźwiedzki – krytyk filmowy, redaktor portalu Film.org.pl, niezrównany znawca filmów animowanych. O sobie pisze tak:

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydziełoczyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą trylogię Toy Story. Od dłuższego już czasu w redakcji Filmorgu. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i, co roku w maju, festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

OCENY
Dawid: 7,5/10
Maciek: 7/10