Grace to jeden z tych horrorów, który nie przygniata efektami specjalnymi, nie angażuje megagwiazd w obsadzie ani nie pcha się ostentacyjnie na afisz. Grace zdobył kilka mniejszych nagród i porusza temat mnie wcześniej z horrorów nieznany – tragicznej ciąży i macierzyństwa pełnego cierpienia. Grace to w końcu kinowy remake krótkometrażówki Paula Soleta. Grace to horror, na którym się zawiodłem.
Nihilizm scenarzysty bije po oczach od początku. Część niedomówień jest pewnie zamierzona, ale czy wszystkie? Nie wiemy, skąd znają się główna bohaterka Madeline i jej położna, Patricia, a znajomość ta ma najwyraźniej duże znaczenie w filmie. Z niewiadomych względów Madeline nie ma rodziców – tylko teściów. Nie wiemy, dlaczego Madeline i jej mąż Michael tak bardzo pragną dziecka, skoro ledwie na siebie patrzą w trakcie filmu.
Jordan Ladd, niesamowicie podobna do swej matki, Cheryl, gra z wyrachowaniem aktoreczki z Beverly Hills 90210. Kiedy mówi €˜please’, mam ochotę zaszyć jej usta. Są momenty, gdy jest przekonująca, ale oddanie tragedii i obłędu matki jest wyczynem ponad jej aktorskie możliwości.
Oglądając autorskie dzieło Soleta, można odnieść wrażenie, że film ma bardzo długi wstęp, po którym następuje koniec. Nie ma środka. Nie ma budowania napięcia, pokarmu dla widza, który zastanawiałby się, jak może się skończyć ta nieprawdopodobna historia. Wprowadzenie, zarys postaci, a dalej nuda. Napisy początkowe – napisy końcowe. I nawet bać się pośrodku nie bardzo jest czego.
Grace; premiera: 16.01.09; reżyseria: Paul Solet; scenariusz: Paul Solet; obsada: Jordan Ladd, Gabrielle Rose, Samantha Ferris, Stephen Park, Serge Houde, Malcolm Stewart