Od momentu, gdy do moich zmysłów dotarły pierwsze minuty Powrotu (2003) Andrieja Zwiagincewa, stałem się wielkim zwolennikiem jego twórczości. Twórczości, która wymyka się standardowym definicjom dzieła filmowego. Do obrazów zrealizowanych przez rosyjskiego reżysera najlepiej pasuje słowo „traktat” – jego filmy są bowiem tak pełne treści, znaczeń i symboli, że łatwiej przyrównać je do filozoficznych rozpraw niż innych produkcji filmowych. I choć podczas pierwszego dnia ubiegłorocznej edycji festiwalu w Cannes Niemiłość nie wstrząsnęła mną tak bardzo, jak choćby Lewiatan, pozostaję entuzjastą Zwiagincewowskiej wrażliwości.
Najnowsze dzieło znakomitego rosyjskiego reżysera to dzieło mocno różniące się od jego poprzedniego, szeroko docenianego filmu. Podczas gdy Lewiatan był filmem mocno upolitycznionym, wręcz gniewnym, Niemiłość ma raczej znamiona diagnozy społecznej i smutnej konstatacji na temat współczesnych relacji międzyludzkich, zwłaszcza na poziomie rodziny. Historia jest dość prosta: rozpadające się właśnie małżeństwo Żenii (Mariana Spiwak) i Borysa (Aleksiej Rozin) wyzwala całe może skrywanych przez lata negatywnych emocji, których mimowolnym adresatem staje się syn nienawidzącej się pary, dwunastoletni Aleksiej (Matwiej Nowikow). Pewnego dnia chłopiec znika, a zajęci układaniem sobie życia na nowo rodzice dostrzegają to dopiero po kilkunastu godzinach. Rozpoczynają się gorączkowe poszukiwania Aleksieja, które zmuszają jego rodziców do współpracy. Choć wydawałoby się, że wspólny cel – dobro ich dziecka – powinien skłonić dawnych małżonków do choćby chwilowego zażegnania sporu, nienawiść (którą Zwiagincew, jak sugeruje tytuł, chciałby nazywać łagodniej) pomiędzy Żenią i Borysem narasta.
Niemiłość to film, który z jednej strony estetycznie częściowo wyłamuje się z konwencji rosyjskiej „czernuchy” (piękne zdjęcia, bogate wnętrze mieszkania nowego kochanka Żenii), z drugiej jednak całkowicie zakorzeniony jest w poetyce brzydoty i brudu. Mieszkanie rodziny, zlokalizowane na paskudnym blokowisku na obrzeżach Moskwy, to synonim stanu relacji bohaterów – jest zimne, szare i nieuporządkowane, a jedyną jego częścią, w której pozostały jeszcze ślady życia, wydaje się być pokój Aleksieja. Wraz ze zniknięciem chłopca także i to miejsce pustoszeje, czyniąc z dawnego ogniska domowego cmentarzysko żalu, nienawiści i toksycznych emocji. Śledztwo w sprawie zaginięcia dwunastolatka nie przynosi jasnych konkluzji, ale Zwiagincew nie pozostawia widzom żadnych złudzeń – trauma tego przeżycia nie tylko nie zbliży do siebie rodziców Aleksieja, lecz też spowoduje, że każde z nich częściowo umrze w środku, nie będąc w stanie rozpocząć nowego życia. Niemiłość, ten stan emocjonalnej apatii i agresji w stosunku do kiedyś ukochanej osoby, okaże się obosieczną bronią, niszczącą zarówno ofiarę, jak i napastnika.
Niemiłość to jeden z tych filmów, które chciałbym gorąco polecić, a jednocześnie mam świadomość, że seans z dziełem Zwiagincewa nie będzie należał do przyjemnych. Bo jest w obcowaniu z kinem Rosjanina pewien rodzaj masochizmu – ukierunkowanie się na przeżywanie bardzo trudnych, często pozostawiających ślad w widzu emocji. Takie seanse wymagają określonej wrażliwości, a także gotowości na to, że to doświadczenie nie zakończy się wraz z projekcją. Niemiłość to obraz, który zostaje z widzem na długo i pozwala mu zastanowić się nad własnymi relacjami z innymi i zrobić swoisty rachunek sumienia.
8/10
Tytuł: Niemiłość
Tytuł oryginalny: Nelyubov
Premiera: 18.05.2017
Reżyseria: Andriej Zwiagincew
Scenariusz: Oleg Negin, Andriej Zwiagincew
Zdjęcia: Michaił Kriczman
Muzyka: Jewgienij Galperin, Sasza Galperin
Obsada: Mariana Spiwak, Aleksiej Rozin, Matwiej Nowikow, Marina Wasiliewa, Andris Keiss, Aleksiej Fatejew