Zacznijmy od banału: filmy dokumentalne podejmują różne tematy. Niektóre przybliżają wydarzenia historyczne, inne opisują zjawiska społeczne, jeszcze inne skupiają się na słynnych postaciach popkultury. O ile nie jestem specem od dokumentów, o tyle gdy mam ochotę obejrzeć ten rodzaj filmu, wybieram jeszcze inną kategorię – historie zwykłych ludzi. Najbardziej w kinie dokumentalnym interesuje mnie bohater życia codziennego, niby zwyczajny, a jednak często tak bardzo wyjątkowy. Tacy właśnie są bohaterowie nagrodzonego Złotym Lajkonikiem podczas 57. Krakowskiego Festiwalu Filmowego Najbrzydszego samochodu świata Grzegorza Szczepaniaka, pan Bogdan Różycki i jego matka Kazimiera.
Tytułowy najbrzydszy samochód świata to 51-letni Wartburg, od kilku dekad będący w rękach 70-letniego pana Bogdana, który – jak opowiada w filmie – nabył pojazd od jego drugiego właściciela, ponoć chirurga-ortopedy z Warszawy. Wehikuł jest w opłakanym stanie – obecny właściciel nie odnawiał Wartburga od dnia zakupu, co oczywiście widać po stanie lakieru, karoserii, lusterek czy lamp. Pan Bogdan nie zamierza jednak odświeżać swojego samochodu – wręcz przeciwnie, jeździ nim na wszelkie zloty starych klasycznych aut, gdzie Wartburg seryjnie zdobywa tytuły najbrzydszego samochodu. Medale, ordery, a w domu z 50 pucharów – chwali się mężczyznom „podziwiającym” brzydotę samochodu pan Bogdan i reżyser zabiera nas do mieszkania bohatera, by sprawdzić te przechwałki. I rzeczywiście – w zaniedbanym lokum w będącej w jeszcze gorszym stanie kamienicy państwo Różyccy przechowują liczne „trofea” zdobyte przez Wartburga, wiodąc skromny, ale poczciwy żywot. W tej osobliwej relacji pan Bogdan sprawuje funkcję strażnika pamięci – jego podróże, w które zabiera 94-letnią mamę, mają na celu ocalenie wspomnień o rodzinie Różyckich: przedwcześnie zmarłym ojcu, ale także o młodości pani Kazimiery, wychowanej w wielkopolskich Pyzdrach, ale w trakcie wojny pracującej w fabryce Junkersa w Niemczech. Na pokładzie rozklekotanego Wartburga pan Bogdan wraz z sędziwą, ale zadziwiająco krzepką mamą przeżywają prawdziwą podróż w czasie do miejsc z przeszłości pani Kazimiery – podróż zakończoną może nie sukcesem, ale na pewno choćby częściowym spełnieniem marzeń bohatera.
W filmie Grzegorza Szczepaniaka nie ma udawania, reżyserowania konkretnych sytuacji dla osiągnięcia konkretnego efektu. Owszem, twórcy odpowiednio operują kamerą – zwłaszcza tą umieszczoną na desce rozdzielczej Wartburga i skierowaną na bohaterów – ale pan Bogdan i pani Kazimiera są całkowicie naturalnie przed obiektywem. Zresztą, ludzie w wieku 94-letniej seniorki nie potrafią i nie chcą niczego udawać – matka, gdy trzeba, ruga syna za palenie papierosów i skarży się na warunki podróży, syn zaś czasem odpłaca jej brakiem cierpliwości, ale częściej troskliwą opieką. Państwo Różyccy nie mają w świecie nikogo i niczego poza zdezelowanym reliktem NRD-owskiej motoryzacji i skromnego, zaniedbanego mieszkanka, w którym szczególne miejsce zajmują puchary przyznane za brzydotę. A brzydota – jak mawia pan Bogdan – ma czasem więcej uroku niż piękno.
Uroku, którego mnóstwo znajdziemy w Najbrzydszym samochodzie świata.
Tytuł: Najbrzydszy samochód świata
Premiera: maj 2017
Scenariusz i reżyseria: Grzegorz Szczepaniak
Zdjęcia: Marek Kozakiewicz
Muzyka: Mikołaj Majkusiak