Już za chwileczkę, już za momencik rozpocznie się 92. ceremonia wręczenia Oscarów i będziemy mogli dowiedzieć się, kto – zdaniem członków Academy of Motion Picture Arts and Sciences – okazał się najlepszy w świecie (amerykańskiego i trochę światowego) filmu w 2019 roku. Z Maćkiem Niedźwiedzkim rozmawiam o naszych oscarowych typowaniach, nadziejach i rozczarowaniach. Oto Oscary 2020 w wersji Niedopatrzeniowej!

Maciek: Zanim przejdziemy do tegorocznych nagród, to przy okazji zapytam. Jakie są twoje ulubione produkcje z Oscarem za najlepszy film? Ja się ogromnie cieszę, że mają go Gladiator i Ojciec chrzestny II. Rozczarowany jestem, że Wściekły byk przegrał ze zwyczajnymi Zwyczajnymi ludźmi, moja ukochana Tajemnica Brokeback Mountain ze, skądinąd bardzo dobrym, Miastem gniewu (w stawce był wtedy jeszcze wstrząsający Capote – co to był za rok!). Najbardziej kuriozalnym zwycięstwem było jednak dla mnie, gdy Jak zostać królem pokonało wybitne The Social Network.

Dawid: Wszystko zależy od tego, czy pytasz o te, które są moimi ulubionymi czy o te, które uważam za najlepsze filmy. Wśród tych ulubionych są na pewno Forrest Gump i Green Book, a wśród tych, które uznaję za najlepsze m.in. To nie jest kraj dla starych ludzi, Na Zachodzie bez zmian, Najlepsze lata naszego życia czy Wschód słońca. Rozczarowań było zbyt wiele – choćby w ostatniej dekadzie – by je tu wymieniać, ale zwycięstwo Miasta gniewu to pewnie jedno z większych. Ach, i jeszcze triumf trzeciego Władcy Pierścieni było niezłym kuriozum!

Green Book

Maciek: Powrót króla dostał za całokształt. To było dla wszystkich oczywiste. Ja też pewnie bym dał mu w tamtym roku tę nagrodę. A propos nagród za całokształt. Myślę, że gdy w wygra Pewnego razu… w Hollywood (a jest jednym z trzech głównych kandydatów) to również uznam za nagrodę dla Tarantino za jakiego tarantinowanie, które uprawia od trzech dekad.

Dawid: No i to jest właśnie problem tych nagród – wyróżnianie za całokształt. To może w ogóle nie nominujmy nikogo, tylko drogą eliminacji wskażmy, kto jeszcze nie ma Oscara, a w minionym roku nakręcił/zagrał/napisał/wyprodukował coś co najmniej przyzwoitego? W ostatnich latach mieliśmy przynajmniej dwa casusy aktorskich Oscarów „za dorobek” – mam na myśli DiCaprio i Oldmana – a przecież nie o to powinno chodzić. Na szczęście jednak mam przeczucie, że Pewnego razu… w Hollywood nie wygra w głównej kategorii, choć ze 2-3 statuetki powinien zgarnąć.

Once Upon a Time in Hollywood

Maciek: Dla Brada Pitta na pewno. Plus jakieś techniczne (scenografia?). Jeśli za scenariusz, to ja bym chciał najpierw zobaczyć na własne oczy, że takowy istniał.

Ale odchodząc już od QT: tknęło mnie ostatnio, że najbardziej znaczącym zwycięstwem, symbolizującym jakąś faktyczną zmianę, byłaby wygrana Jokera. Takim symbolem nie byłby triumf znakomitego, ale jednak konserwatywnego 1917 ani też wybitnego, nieanglojęzycznego Parasite. To zwycięstwo Jokera zapewniłoby jakiś wstrząs.

Dawid: I nie jest wykluczone, że tak się właśnie stanie. Skoro Joker mógł wygrać w Wenecji, to czemu nie w Stanach, na swojej ziemi? Tyle że w Wenecji głosowało kilkuosobowe jury, a tutaj mamy tysiące głosów, więc trudniej o tak ryzykowną decyzję.

Maciek: Tym bardziej, że w ostatnich latach Wenecja i Oscary bardzo się lubią. Kształt wody, Roma, Joker, Trzy billboardy… – to wszystko weneckie dzieci.

Dawid: Zgadza się. Gdyby po drodze nie wyrósł Jokerowi konkurent w postaci 1917, myślę, że stawki u bukmacherów wyglądałyby zupełnie inaczej. A tak w głównej kategorii największe szanse ma jednak film Mendesa. Może Akademia będzie chciała zrehabilitować się za 1998 rok, kiedy to nie nagrodziła Szeregowca Ryana.

Maciek: Myślę, że już minęło dużo czasu od niesławnej wygranej Zakochanego Szekspira. Skład Akademii w przeciągu 20 lat się drastycznie zmienił. Odnośnie 1917: ostatnio pomyślałem, że nie ma znaczenia jak dobry to byłby film, wciąż punktem odniesienia dla kina wojennego będzie Szeregowiec Ryan. Za 10 lat wciąż będziemy słyszeć o „najlepszych filmach wojennych od czasu Szeregowca Ryana„. Dunkierka i 1917 nie będą tymi cezurami, kamieniami milowymi. Z jakiegoś powodu filmy Nolana i Mendesa nie będę epokowe.

1917

Dawid: Skład Akademii drastycznie się zmienił? Fakt, dodali ostatnio trochę młodych ludzi, kilka kobiet i trochę przedstawicieli mniejszości etnicznych, ale jeszcze w 2016 roku średni wiek członka Akademii wyniósł 52 lata. I właśnie ci 50+ mogą chcieć w jakiś sposób „zadośćuczynić” kinu wojennemu. Dunkierka była za bardzo naznaczona eksperymentatorstwem i wizjonerstwem Nolana, więc nie miała szans na stanie się klasykiem gatunku, ale 1917 to już – jak sam stwierdziłeś – bardziej konserwatywne dzieło i na pewno stanie się kamieniem milowym kina wojennego. Tym bardziej, jeśli za chwilę otrzyma Oscara w głównej kategorii.

Maciek: Zmienił się, zmienił. Przez 20 lat sporo osób dołączyło do Akademii, sporo poumierało. Teraz te proporcje na pewno są trochę inaczej są rozłożone.  Gdyby się nie zmienił, na pewno wyżej stawiany w stawce byłby Jojo Rabbit ze względu na tematyczne sympatie.

Dawid: Ech, podaję Ci liczby, a Ty dalej swoje. Proporcje może się nieco zmieniły, ale pewnie dopiero za jakieś 10 albo 20 lat ten skład będzie prawdziwie zróżnicowany. Nominacja dla Jojo Rabbit mocno mnie zaskoczyła, to ukłon w stronę takiego niezależnego, trochę zwariowanego kina, ale raczej coś w rodzaju „Zauważamy Was, macie tu trochę oscarowego blichtru” niż „Jesteście świetni, możecie wygrać”. Trochę jak nominacje dla Whiplash czy Aż do piekła – sposób na docenienie czegoś poza typowymi, oscar-baitowymi produkcjami.

Jojo Rabbit

Maciek: Podałeś mi średnią wieku członków Akademii, ale ja nie wiem co to znaczy. Myślę, że oznaką zmian jest to, że gdyby wrócić w tym roku do nominowania pięciu filmów w kategorii Najlepszy film, to nawet wówczas wśród nich znalazłyby się i Joker, i Parasite. W latach 90. nie byłoby takiej opcji. Te nominacje to symbole zmieniających się czasów i preferencji.

Dawid: Nie mogę się zgodzić: przecież w latach 90. znalazło się miejsce zarówno dla brutalnego Pulp Fiction, jak i filmów z zagranicy, np. Życie jest piękne, podobnie jak Jojo Rabbit walczącego z nazizmem humorem. Inna sprawa, że Joker w takiej formie po prostu w latach 90. by nie powstał. Idea, by zbudować narrację wokół bohatera na wskroś złego, to pomysł charakterystyczny dla naszych czasów. Nawet Urodzeni mordercy, powstali u progu lat 90., mieli karykaturalny wymiar.  Joker nie jest antybohaterem, bo nie ma w sobie nic bohaterskiego.

Maciek: Wydaje mi się, że my się zgadzamy ze sobą, tylko na siłę staramy się nie zgadzać. Taki Joker nie powstałby w latach 90., ale teraz go już mamy. Wygrywa Wenecję, jest jednym z faworytów Oscarowych. Okey, średnia wieku jest wysoka, ale ludzie zaczęli trochę inaczej patrzeć na kino, szukać i doceniać coś innego. Co do Życie jest piękne w głównej stawce. Uważam, że to jednak trochę inna para kaloszy niż oscarowy sukces koreańskiego Parasite. Także czym innym była zeszłoroczna netfliksowo-Cuarónowa Roma.

Joker

Otworzę inny wątek. Jesteś za podziałem nagród film/reżyser między Parasite i 1917? Czy chcesz dominacji jednego filmu?

Dawid: Nie myślę o tym w ten sposób – ma być dominacja jednego filmu czy różnorodność. Oceniam to tylko w jednym wymiarze: należy się czy nie. A z piątki nominowanych reżyserów nie należy się tylko jednemu: Toddowi Phillipsowi, bo on akurat ma najwięcej na sumieniu. Ale kolejność reżyserska wydaje mi się taka:
1-2. Mendes / Bong ex aequo
3. Tarantino
4. Scorsese
5. Phillips
Będę więc cieszył się ze statuetki zarówno dla Mendesa, jak i Bonga i każdy z tych wyborów będzie równie uzasadniony.

Maciek: Tutaj zgoda. Przyklasnę i Mendesowi, i Bongowi. Nie uważasz, że w tym roku kategorie aktorskie, wyłączając pierwszy męski plan, są bardzo mało emocjonujące? Czy to nie był przypadkiem triumfalny rok dla „ludzi za kamerą”? Reżyserów, scenografów, operatorów, kompozytorów? Poza rolą Phoenixa niewielu bohaterów zostanie zapamiętanych na dłużej.

Parasite 2019

Dawid: Bardzo sprytnie to zauważyłeś – „triumfalny rok ludzi za kamerą”, podoba mi się. Absolutnie się zgadzam, o wiele bardziej imponująco przedstawiają się dokonania reżyserskie i operatorskie niż aktorskie. Kiepsko wyglądają zwłaszcza nominacje dla pań – w kategorii drugoplanowej w zasadzie żadna z aktorek nie zagrała „oscarowej roli” (bez wątpienia najlepsza była Laura Dern), a i na pierwszym planie zabrakło wybitnych kreacji. Wśród panów natomiast sporym nieporozumieniem są nominacje dla Josepha Ratzingera i Jorge Bergoglio – w tych kreacjach wybitne są tylko nazwiska Pryce’a i Hopkinsa, nic więcej.

Maciek: Niestety. Dwóch papieży to strasznie obciachowe kino. Nie wiem czemu jest reprezentowane na Oscarach. No to jeszcze zwróciłbym uwagę na dwie kategorie. Film nieanglojęzyczny: bardzo mocna kategoria. Film Komasy, choć stokroć lepszy od artystowkich baloników Pawlikowskiego, nie ma szans ani z Parasite, ani z Bólem i blaskiem. I najlepsza animacja. Bardzo różnorodne stylistycznie i tematycznie filmy. Zwycięstwo każdej z nominowanych animacji uznam za trafiony wybór.

Dawid: Boże Ciało niestety mocno mnie rozczarowało – to na pewno nie jest oscarowe kino, dlatego dziwi mnie ta nominacja, podobnie jak ta dla Krainy miodu, zwyklastego dokumentu, który nie oferuje nic szczególnego. W samych tylko Cannes i Wenecji było kilka lepszych filmów nieanglojęzycznych niż te dwa tytuły. Parasite wygra w cuglach, choć Oscar dla Bólu i blasku przyjąłbym z satysfakcjonującym zdziwieniem. Nie byłby to jednak wynik w pełni fair. Wśród animacji nie rozumiem nominacji dla trzeciej części Jak wytresować smoka – to jest czysta animowana wtórność. Ściskam kciuki za Klausa i Zgubiłam swoje ciało, z naciskiem na ten pierwszy tytuł, i to chyba właśnie między nim a Toy Story 4 rozegra się bój o statuetkę. A co myślisz o kategorii operatorskiej? Drugi triumf Deakinsa za 1917 czy zaskoczenie w postaci zwycięstwa Jokera albo Lighthouse?

Antonio Banderas

Maciek: Deakins, Deakins. To raczej tak samo pewne jak Parasite w filmie międzynarodowym. Brak jakich nominacji najbardziej ci doskwiera? Mnie boli nieobecność Almodóvara za scenariusz oryginalny i dołączę do chóru rozczarowanych: „cholera, gdzie jest Adam Sandler za pierwszy plan?!?!?”.

Dawid: Przede wszystkim brak nominacji za reżyserię dla Grety Gerwig, aktorskiej dla Tarona Egertona za Rocketmana i Atlantique w kategorii filmu nieanglojęzycznego. Te trzy pominięcia bolą najbardziej.

To jeszcze na koniec powiedz, czy planujesz śledzić galę? Ja chyba po raz pierwszy od kilku lat się skuszę!

Maciek: Tak, będę. Tradycyjnie. Ze znajomymi, już od czerwonego dywanu. Z piwkiem, pizzą i chipsami. Choćbym nie wiem jak bardzo nie uwielbiał Cannes, to ja od zawsze filmowy rok liczę od Oscarów do Oscarów.

Dawid: Świetnie to podsumowałeś. Mnie od jakiegoś czasu nie starczało sił i determinacji, by zarwać noc dla Oscarów, ale coś mi mówi, że w tym roku będzie warto. Obyśmy zatem mieli co wspominać po dzisiejszej nocy!

Maciek: Życzę ci, by w tym roku w kopercie z kategorią Best  Picture faktycznie znalazł się La La Land.

€”€”€”€”€”€”€”€”€”€”€”

Maciej Niedźwiedzki – krytyk filmowy, redaktor portalu Film.org.pl, niezrównany znawca filmów animowanych. O sobie pisze tak:

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydziełoczyli Tajemnice Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą trylogię Toy Story. Od dłuższego już czasu w redakcji Filmorgu. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i, co roku w maju, festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *